niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział XIX

Obudziłam się wtulona w umięśniony tors Damona. O dziwo, nie byliśmy na siłowni, lecz w jego pokoju, w domu Salvatorów. Kiedy Damon spostrzegł, że się zbudziłam uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. 
  - Dzień dobry, śpioszku. - Jego uśmiech był cudowny. Mogłabym godzinami patrzeć na tą twarz.
  - Dzień doobry - Nie udało mi się stłumić ziewnięcia. 
Damon zaśmiał się cicho.  Ja zastanowiłam się chwilę, czy aby na pewno chcę powiedzieć to, o czym myślę. Przygryzłam nerwowo wargę.
  - Damon?
  - Tak kochanie?
  - Boję się.
  - Czego? - Delikatnie marszczy brwi.
  - Że już nigdy nie będę taka szczęśliwa jak teraz. 
Damon spogląda na mnie spod przymrużonych powiek. Wygląda na zamyślonego. Serce zaczyna mi szybciej bić.
  - Miłość nie jest jak rachunek, który trzeba uregulować, nie daje niczego na kredyt i nie chce słyszeć o rabatach. - Uspokoiłam się po tych słowach. Hm. Gdzieś to słyszałam. No tak!
  - I nawet najgłupsze rzeczy, kiedy jesteś zakochany, zapamiętujesz jak coś najpiękniejszego. Bo ich prostu nie da się porównać z niczym innym. - Uśmiechnęłam się tryumfalnie. Nie sądziłam, że Damon znajdzie kolejny cytat.* Pocałował mnie zachłannie. Po chwili odsunął się ode mnie i powiedział:
 - Jestem świnią , brutalem, a i tak pozwalasz, bym cię pocałował. Jesteś pełna sprzeczności.


  - Haha, masz rację. Jesteś brutalem. - Damon spojrzał na mnie złowrogo -  Ale i tak Cię kocham.
Nagle Damon znalazł się nade mną.
  - Kochasz mnie? - Zapytał niepewny. W jego oczach znalazłam iskierki buntu. Jakby nie dowierzał moim słowom, jakby nie chciał przyjąć tego do wiadomości - Naprawdę?
Ujęłam jego twarz w dłonie. 
  - Damon, jesteś moim światem, bez względu na to jaki jesteś i kim jesteś - kocham cię. Nic i nikt tego nie zmieni.
Damon znów mnie pocałował. Potem znowu i znowu.
  -Kiedy kończy się miłość, można spodziewać się wszystkiego poza odpowiedzią na pytanie "dlaczego? - Wyszeptał mi do ucha. Otworzyłam oczy i również wyszeptałam:
  - Na to nie ma odpowiedzi. 
  - No dobra, Elena. - Wstał z łóżka i zaczął się ubierać. - Wstawaj, mamy robotę. Nie możemy leżeć tak cały dzień.
Leniwie zwlokłam się z łóżka. Tak wygodna pościel nie pomaga w porannym wstawaniu. Porannym? Jest dwunasta!
Założyłam zapasowy komplet ubrań, który miałam w ich domu. Kiedyś przywiozłam tutaj kilka takich kompletów, by mieć co założyć w nagłych wypadkach. **
Zeszliśmy na dół. Ku mojemu zaskoczeniu Nathalie właśnie szykowała śniadanie.
 Usiadłam obok Damona. Nathalie postawiła przed nami talerz naleśników.
  - Dzięki - Powiedziałam i zabrałam się za jedzenie.
Nath uśmiechnęła się promiennie. Ale w jej oczach tliły się iskierki niepokoju.
  - Jedz, czeka nas ciężki dzień. - Powiedziała z powagą.
  - Dzisiaj? - Spytałam.
Zamknęłam oczy. Usłyszałam jak wzdycha.
  - Dzisiaj, trzeba to zrobić dzisiaj.
~4 godziny później~
  -Mamy wszystko ? - Spytałam Stefana, który pakował broń do samochodu.
  - Chyba tak - Odpowiedział po chwili namysłu. - Broń, krew, ty.
Zaśmiałam się. 
  - Ej! Nie jestem rzeczą! - Naburmuszyłam się 
  - Ale jesteś przydatna. Bez ciebie nam się nie uda.
Przyjemnie rozmawiało się ze Stefanem. Był na prawdę fajny. Dawniej spędziliśmy wiele cudownych chwili. Wsiadłam do samochodu i zamknęłam oczy. Zanurzyłam się we wspomnieniach. Ja i Stefan oglądający komety. Nasze pocałunki, pieszczoty. Nasz śmiech. Nasza radość. Byliśmy szczęśliwi. I w tedy coś do mnie dotarło. Kocham go. Wciąż kocham Stefana. Nie tak mocno jak Damona, ale jednak.
  - Elena, wiesz, co masz robić - usłyszałam zdenerwowaną Caroline. 
Bała się.
Czego?
Śmierci?
A może tego, że zginie ktoś ważny dla niej?
Nie bój się Caro. Będę z tobą. Nikt nie zginie. Obiecuję. Nie pozwolę nikomu zginąć.
Damon zajął miejsce kierowcy. Ja siedziałam z przodu. Nathalie, Klaus i Caroline siedzieli z tyłu. Stefan, Rebekah i Bonnie z Jeremim jadą drugim samochodem. Nie chciałam ciągnąć Jeremiego. Bałam się, że coś mu się stanie. 
Zamknęłam oczy. Przywołałam Powietrze.
,, Ethanie, przybądź na polanę, gdzie wszystko się zakończy. Mam dość cierpienia i niepewności. Zakończmy to''
  - Będzie wiedział, o jakie miejsce ci chodzi? - Damon wyrwał mnie z zamyślenia.
Przytaknęłam
 - Na pewno.
Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam głowę. Caroline próbowała dodać mi otuchy.
Byliśmy już na miejscu. Pierwsi. 
  -Co ma być to będzie. - Powiedziałam i wysiadłam z auta.
~Klaus~
Bałem się. Ja, Pierwotna hybryda. Ten, którego boją się wampiry i wilkołaki. Ten, który zabił wielu ludzi - boi się. Ale nie boję się o siebie. Boję się o Caroline. O tą małą, bezbronną istotkę, która jest dla mnie tak ważna. Nie mogę pozwolić, by umarła.
~Stefan~
Bałem się. Wszyscy się baliśmy. Cieszyłem się. Cieszyłem się, że nie zabrałem Alexi. Niewiele osób wie, że jest dla mnie ważna. Poznaliśmy się na  lodowisku. Spotkaliśmy kilka razy. Była dla mnie bardzo ważna. 4 lata wcześniej została przemieniona. Zmienił ją Kol- brat Klausa. Ale Elena wciąż nie była mi obojętna. Nadal mała część mojego serca żywi do niej gorące uczucie. Ale pogodziłem się z porażką. Wybrała Damona. 
~Damon~
Trudne zadnie czeka moją księżniczkę. Boję się, że coś może jej się stać. Moje małe, dzielne kochanie. Dasz radę, wierzymy w ciebie. A co jeśli to jej coś się stanie? Jeśli nie dam rady jej ocalić? Nigdy sobie tego nie daruję. 
~Jeremy~
Nie boję się. Chyba jako jedyny z tej paczki. Nie obawiam się śmierci wierzę, że nam się uda. Dobro zawsze wygrywa, prawda?
~Bonnie~
Jeremy nie wygląda, jakby się bał, mimo , że to on jest bezbronny. Nie powinno go tutaj być! Zachowuje się jak dzieciak. Dzieciak który powinien siedzieć przed telewizorem, a nie walczyć z nami. O siebie się nie martwię. Dam radę.
~Caroline~
Ja tam się nie boję. Jak umrę - trudno. Na pewno będą o mnie pamiętać. Klaus? Jest nieśmiertelny. Myślę, że sobie poradzi.Mała cząstka mnie i tak się obawia. A co jeśli znajdą sposób, by się go pozbyć? On i Elena są tu najpotężniejsi. Wróg będzie chciał się ich pozbyć.
~Rebekah~
Co ja tu robię? Mogę zginąć. Nie powinno mnie tu być. Dlaczego mam narażać życie dla niej? Tak, tak, dla dobra ludzkości. Gadka szmatka.
~Nathalie~
Elena sobie poradzi. Nawet jeśli ktoś zginie pozbiera się i pokona Ethana. Dała mi nadzieję na lepsze życie. Moja kochana Elena. Cieszę się, że ją poznałam.
~Elena~
Ustawiliśmy się w szeregu. Z oddali zaczęła się wyłaniać grupa ludzi. Nadszedł czas.

________________________________
19 rozdział... ;) Przygotowania do walki... Rozdział 20 będzie opisywał przebieg walki. Potem Epilog. Będę płakać podczas pisania, to jest pewne.
* cytaty z filmu ''3 metry nad niebem''

6 komentarzy:

  1. Wiesz ? Super :D genialne
    chciałabym cię nominować do http://krwia-pisane.blogspot.com/ , bo jesteś genialna xD i nadal mam nadzieję, że tego nie zakończysz :P pozdrawiam, a szczegóły u mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie kończ! ;d To jest.. świetenee! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę w to uwierzyć, że kończysz:( Powinnaś olać sondę i pisać dalej, jak widzisz masz wiernych czytelników, którzy pragną, abyś kontynuowała swoją wspaniałą opowieść;d Jestem tu od niedawna, a już mam ochotę tutaj zostać!

    Przy okazji, zapraszam na bloga:
    www.i-hate-this-feeling.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiało "Trzema metrami nad niebem" :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwsze: NIE KOŃCZ TEGO BLOGA!!!!
    Po drugie: znów czułam się jakbym tam była.
    Twój blog jest naprawdę zarąbisty :3

    OdpowiedzUsuń