To było niesamowite ! Chyba wiem jak przywrócić moje wspomnienia. Ale te kolory... Czy to jakaś magiczna moc z bajek Barbie? Nic nie rozumiem! Za dużo tego się zwaliło na mnie. Muszę sobie wszytko poukładać.
Czyli po pierwsze: Umarłam , ale dzięki Nathalie ożyłam , tak? No , chyba. Po drugie: Damon był moim chłopakiem , a Caroline najlepszą przyjaciółką. Po trzecie: jestem sobowtórem jakiejś tam Katherine. Po czwarte , co sobie uświadomiłam , mam jakąś misję do spełnienia. Po piąte: posiadam też dziwne moce. Wiem , czy mogę komuś ufać , czy mnie okłamuje. I jak tu nie zwariować? A to dopiero początek.
Już drugi raz tego dnia obraz zaczął się rozmazywać. Nie byłam zaskoczona. Zamknęłam oczy i pozwoliłam pochłonąć się nicości. Czułam , że Damon czeka w napięciu. Westchnęłam cichutko. Zobaczyłam siebie , Caroline ... oraz... Bonnie i Jeremiego. Siedzieliśmy przy stole w kuchni. Graliśmy w karty. Obok był stos gier planszowych. Świetnie się bawiliśmy , śmialiśmy. Z uśmiechem otworzyłam oczy. To było naprawdę piękne. Świadomość ,że mam tylu przyjaciół i ...brata?
Caroline przyszła do pokoju. Zdziwiła się widząc mnie uśmiechniętą.
- Przypomniała sobie niektóre kwestie. Co zobaczyłaś?- zapytał zwracając się do mnie
Opowiedziałam im wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Caroline ze łzami w oczach przytuliła mnie. Ale dotarło do mnie , że musi być też ta zła strona medalu.
- Gdzie mama i tata ?- zapytałam ich
Oboje nagle posmutnieli.
- Co jest?
- To delikatna kwestia - zaczęła Caro.
- Nie może być aż tak strasznie. Walcie prosto z mostu.
Damon wziął głęboki oddech i szykował się do odpowiedzi.
- Eleno... widzisz... twoi rodzice nie żyją
Przez chwilę ni docierał do mnie sens tych słów. Zaraz.. oni.. nie żyją?
Nie! To nie może być prawda! Oni żyją na pewno pojechali na zakupy czy coś. Musiałam sprawdzić. Skupiłam się i myślałam o mocy prawdy i szczerości. Damon i Caroline byli... czerwoni. Mówili prawdę! Rozpłakałam się.
- Cii , Eleno , cii.- pocieszała mnie Caro.
Spróbowałam przywrócić wspomnienie rodziców. Mimo rozpaczy i wielkiej dziury w sercu skupiłam się i zamknęłam oczy nim obraz zaczął się rozmazywać. Moim oczom ukazała się mama i Jenna(Ciocia? A czy chociaż ona żyje?), które szperały w kuchni , a tata i John ( Hm. Wredny wujaszek?)
oglądali mecz z piwem w ręku. Zeszłam na dół.
- Kochanie , gdzie Jeremy?- zapytała mama
Westchnęłam i przewróciłam oczami.
- W łazience- odpowiedziałam .
Dobrze wiedziałam , że ćpa. Ale nic nie mówiłam. To zadanie dla dorosłych. Oczywiście reagowałam , kiedy coś działo się poza domem. To mój brat. Muszę dbać , aby nic mu się nie stało.
- Myśli , że nie wiemy , co on tam robi? Też byliśmy w jego wieku- powiedziała Jenna
Mama spojrzała na nią z ukosa , ale nic się nie odzywała. Chyba będę musiała ją zapytać o przeszłość ciotki.
- Ja już wychodzę- powiedziałam zabierając torebkę ze stołu ,a telefon wkładając do tylnej kieszeni dżinsów.
Pod domem stał już samochód Bonnie. Po drodze opowiadała mi o czarownicach . Podobno pochodzi z rodu wiedźm z Salem. Bujdy. Po 15 minutach byłyśmy na miejscu. Impreza znajdowała się w głębi posesji burmistrza.
Było bombowo.A trzeba zauważyć , że nie lubię przesadzać z imprezowaniem. Tyler się postarał. Było mnóstwo alkoholu , głównie piwa, więc dość szybko się upiłam. Ktoś chyba zadzwonił po mich rodziców , bo niedługo potem przyjechali. Czekałam na nich na polanie w lesie nieco oddalonej od posiadłości Lokwoodów. Drzewa delikatnie się kołysały nadając wszystkiemu grozy. Z oddali zobaczyłam samochód rodziców. Prędko wsiadłam do samochodu. Nie chciałam marznąć na dworze. Po drodze nie obeszło się bez gadki o odpowiedzialności i konsekwencjach alkoholizmu. Obiecałam , że postaram się nie przesadzać. Przejeżdżaliśmy właśnie mostem Wickery , kiedy tata odwrócił się i puścił oko na zgodę. I wtedy stało się coś okropnego. Samochód wpadł w poślizg na śliskim lodzie. Wszystko działo się tak szybko. Auto zderzyło się z taflą lodowatej wody, a ja przeżyłam déjà vu . Powoli osuwałam się w ciemność. Po chwili byłam tylko ja i moja świadomość , że umieram.
Gwałtownie otworzyłam oczy i zrobiłam to co zrobiłaby każda dziewczyna na moim miejscu- poryczałam się. Natychmiast otoczyli mnie przyjaciele.
- A Jenna , John?- zapytałam ich
Damon smutno pokręcił głową .
Nie! Nawet oni?
- Wszystko moja wina
- Nie , Eleno , nie wolno ci się obwiniać- zaprotestowała Caroline.
Powoli się uspokajałam. Płaczem nic nie zdziałam.
- Macie rację. Muszę zacząć żyć i poprawnie funkcjonować. Mam jakąś misję do spełnienia , cholera wie jak niebezpieczną. Przy okazji muszę odzyskać pamięć. Ale teraz mam coś innego do roboty.
Spojrzałam na ich zdziwione twarze.
- No co? Zima jest. Wybieramy się całą paczką na lodowisko. No już! Ruchy , ruchy , ruchy! Ja zadzwonię do reszty.
- Hm. Eleno , może ja to zrobię. - zerknęłam na Damona. - Oni myślą , że nie żyjesz.
- Racja- przytaknęłam i poszperałam w szafce
Ciekawa byłam jak zareagują na mój widok. Uśmiechnęłam się w myślach. Zapowiada się fajny dzionek. Jak odsapnę będę musiała wziąć się za odtwarzanie wspomnień.
__________________________
Trochę odtworzyliśmy przeszłość. Tak będzie jeszcze przez kilka rozdziałów. Ponieważ są Walentynki zdradzę Wam , że na lodowisku wszyscy odpoczną. Elena spędzi dużo czasu z Damonem , Stefan kogoś pozna<może> , a Bonnie i Jeremy... zajmą się sobą. Będzie spory kroczek Klaroline naprzód. Zadowoleni? Mam nadzieję.
Co ja mogę powiedzieć? Szkoda, że rozdziały takie któtkie, bo zajebi***e się czyta ;*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z delenasalvatore2.blog.pl
Mhm. <3 Świetne. Nie mam słów. <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D
OdpowiedzUsuńEkstra notka !!!! Bardzo mi się podoba ! Nareszcie przypomina sobie pamięć :) Pozdrawiam twoje http://thevampirediaresdelena.bloog.pl
OdpowiedzUsuńBoże... tak dalej *.* mam nadzieje że Elena szybko odzyska swoje wspomnienia bo dopiero skończyłam ten rozdział :D ale po prostu KOCHAM CIE I TO JAK PISZESZ <3
OdpowiedzUsuń