poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział V

~Damon~
Elena wyrwała się z moich objęć.Mocno mnie to zdziwiło. Byłem pewny , że dzięki temu się uspokoi. Wyjęła kluczyki z kieszeni i wybiegła w las. Nie zatrzymywałem jej. Musi się uspokoić . Przecież poradzę sobie z braciszkiem .Ale mimo wszystko byłem zły na Stefcia , że do takiego stanu ją doprowadził. I on niby ją kocha? Pff.
  - Czy to chciałeś osiągnąć?- zapytałem ze wściekłością- chciałeś ją zranić , doprowadzić do niesłusznego poczucia winy? Tego chciałeś?!
Stefan opuścił głowę.
  -Życie bez niej nie ma sensu- szepnął - Więc po co? Nie łatwiej by było po prostu umrzeć?
Ale on mnie denerwował! Nieraz  miałem ochotę wyrwać mu to jego żałosne serduszko. Jak to się stało , że teraz chciałem je ocalić? No tak. Elena. Przecież załamałaby się .
  - Pff. A to niby ja myślę tylko o sobie- odparłem ze złośliwym uśmiechem- Chciałeś spróbować i zobacz do jakiego stanu ją doprowadziłeś. A co, gdyby Ci się udało?
  - Masz rację , Damonie- przyznał.
Zaraz , co?! On się ze mną zgadza? Świat oszalał!
 - Św. Stefan*  się ze mną zgadza! Zawiadomić media- krzyknąłem , a po lesie potoczyło się moje echo .
 - Zacznę żyć swoim życiem. Nie będę żyć przyszłością. - powiedział ignorując moje zaczepki.
 - Nareszcie mówisz z sensem- podszedłem do niego i poklepałem po plecach.- Pierwszy krok do przyszłości: powiedz jej o tym.
Z zawrotną prędkością ruszyliśmy w dal. Naszym celem był dom Eleny.

~Caroline~
Zegar wybił 18. Wylegiwałam się na kanapie i oglądałam Glee chyba już 50 raz. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi . Leniwie podniosłam się z kanapy i ruszyłam w stronę wyjścia. Przez szybkę ujrzałam Klausa. No nie , co on tutaj chce?  Otworzyłam drzwi i warknęłam na niego.
  -Czego chcesz?
  -Dlaczego tak ostro? - zapytał udając niewiniątko.
  -Już ty dobrze wiesz dlaczego.
  -Hm. Mógłbym wejść?- spytał przerywając tę bezsensowną kłótnię. Chcąc nie chcąc wpuściłam go do środka.
Westchnęłam cicho i odgarnęłam włosy z czoła. Dlaczego on tu przyszedł? Co on kombinuje? Może nic.. Może przyszedł bez konkretniejszych zamiarów... Proszę , Caroline , przecież to Klaus.
  - W czym mogę pomóc?- zapytałam grzecznie
  -Nic szczególnego...
  -Czyli?
Przez chwilę wydał mi się zakłopotany , ale po chwili odpowiedział niezwykle szarmancko.
  - Zastanawiam się , czy nie dałabyś się zaprosić na bal sylwestrowy. Zostały jeszcze dwa tygodnie...
On kpi  czy o drogę pyta?
  - Żartujesz  sobie ze mnie , prawda?
  - Nie Caroline , mówię poważnie . Chciałbym , żebyś wybrała się ze mną na ten bal. - uśmiechnął się delikatnie.
  - Nie ufam ci jeszcze. Nie całkowicie. Mam przeczucie , ze coś knujesz , że ten bal to tylko przykrywka do zrobienia jakiejś masakry albo...  albo stworzenia więcej hybryd. - wyżaliłam się
Klaus powoli do mnie podszedł. Był tak blisko , ze nasze twarze dzieliły jedynie centymetry pustej przestrzeni.
  - Caroline. Obiecuję ci , że będę grzeczny- zaśmiał się cicho.
Zamyśliłam się chwilę.
  - W takim razie ja obiecuję  , że pójdę z tobą na ten bal - uśmiechnęłam się do niego.
Nim się zorientowałam już byłam w jego ramionach. Zwinnym ruchem wziął mnie na ręce i usiadł na kanapie tak , że wylądowałam na jego kolanach.
  - Co powiesz na maraton z Glee? - zapytał wesoło
  - Brzmi interesująco.
Jak to możliwe , że czuję się przy nim taka... bezpieczna i szczęśliwa? Nagle mój mały świat przysłoniły chmury. Cóż...  Tyler nie będzie zachwycony.
 ~Damon~
 Mieliśmy biegnąć lasami , ale w końcu zdecydowaliśmy się na most Wickery. Z daleka dostrzegłem jakiś ciemny kształt znajdujący się w wodzie. Chwilę potem zorientowałem się , że to mój samochód.  O Boże! Elena! Czym prędzej podbiegłem do brzegu mostu i skoczyłem do wody. Usłyszałem głośnie chlupnięcie , kiedy moje ciało zderzyło się z taflą wody. Popłynąłem w stronę auta. Nie chciałem dopuszczać do siebie myśli , że może być za późno.Przednia szyba pękła pod naciskiem chłodnej wody , więc nie miałem problemu z wyciągnięciem Eleny. Chwilę późnij byliśmy na powierzchni. Nie było z nią dobrze. Była sina na twarzy, ale  co ważniejsze - nie słyszałem bicia jej serca.  Przegryzłem nadgarstek z nadzieją , że uda mi się ją uzdrowić. Jej usta nabrały nieco koloru. Może jest szansa. Zabrałem jej bezwładne ciało do domu.

Spędziłem tydzień przy jej ciele a ona nadal się nie budziła. Czy ona naprawdę umarła? Od siedmiu dni mieszkam w jej małym pokoju , tuż przy jej ciele.  Wpatrywałem się w jej puste oczy szukając iskierki życia. Usłyszałem pukanie do drzwi. Niechętnie odwróciłem głowę. W progu stała Caroline z butelką Bourbona w jednej ręce i woreczkiem krwi w drugiej. Ciekaw byłem dlaczego to robi. Kiedy ją o to zapytałem stwierdziła , że nie chciałaby być sama po stracie ukochanego. Nie zapytałem już  którego. : /
 Przychodziła tu regularnie dając mi alkohol i krew. 
  - Proszę , Damonie, wypij- powiedziała łagodnie
Bez słowa wziąłem od niej woreczek. Zębami rozerwałem róg  opakowania i wypiłem zawartość. Po ciele rozeszło się znajome ciepło , które mnie opuściło , gdy spojrzałem na ukochaną . Czy to koniec?


___________________________________
No właśnie... Czy to koniec z Eleną? Prawdopodobnie dowiecie się tego w szóstym rozdziale. Elena nie będzie wampirem , ale będzie miała... Nie! Nie zdradzę więcej! Jak wejdziecie to zobaczycie.  Aha , i przepraszam Was , że dodałam to badziewie.  Ta nocia jest okropna! <blee>
Przepraszam ,ale nie potrafię wyobrazić sobie Eleny jako wampira... nie podoba mi się taka rola...




2 komentarze:

  1. Świetny rozdział! Co Ty w ogóle gadasz, to jest genialne! <3 Klaus i Caroline, mhm, kocham ich. Stefan mnie denerwuje, że ojej. xd A Damon? Damon to Damon, go zawsze kocham, w każdej postaci. Fajnie zrobiłaś z tą śmiercią Eleny. Jestem straaasznie ciekawa co będzie dalej. Czekam na kolejny, pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział :D czekam na dalszy ciąg :D

    OdpowiedzUsuń