Był piękny grudniowy wieczór. Mimo , że świeciło słońce z nieba padał śnieg. Lubię płatki śniegu. Każdy płatek jest inny i ma własną historię. Tak jak ludzie. Niestety moja historia dopiero się zaczęła i nie wydaje mi się , by miało być kolorowo.
Mam dwa główne problemy. Po pierwsze: (choć to brzmi śmiesznie) kocham obu braci Salvatore. Po drugie : wciąż mam problem z Klausem i jego hybrydami . Nadal drążymy ten temat , a odpowiedź Damona jest zawsze taka sama..
- Ile razy mam powtarzać?- zdenerwował się- Po prostu cię zmienimy i po kłopocie.
Wizja mnie pięknej i młodej chyba mu odpowiada. Przewróciłam oczami .
- Nie Damonie - powiedziałam cierpliwie - chcę zostać człowiekiem tak długo jak się da.
Czy do niego kiedyś dotrze , że nie chcę być wampirem?
- Elena ma rację- Odezwał się Stefan - To tylko zdenerwowało by Klausa. Powtórzylibyśmy jedynie historię z Katherine
Siedziałam przy stole wraz z Caroline i Damonem. Oboje wpatrywali się we mnie. Ale to wkurzające. Czuję się jak w laboratorium . Oni naukowcami , a ja królikiem doświadczalnym. Westchnęłam cicho. Stefan przechadzał się po pokoju , a Bonnie wertowała swoją księgę. Usłyszałam jak i ona wzdycha.
-Nadal nic?- zapytałam ją
-Nadal -odpowiedziała ponownie wzdychając- W sumie mogłabym zabić Klausa , ale ...
- Ale co?! - Przerwał jej Damon.
Widziałam jak my zależy , by nic mi się nie stało. Kochał mnie , a ja jego. Nie chciałam go ranić. Muszę szybko podjąć decyzję , aby nikogo więcej nie zranić. Ani Damona , ani Stefana. Spojrzałam na niego. On również patrzył się na mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie. Zdziwiłam się , widząc , że on też się uśmiechnął. Bonnie spojrzała gniewnie na Damona.
- Aby to zrobić musiałabym zabić Elenę , a w jej krwi zamoczyć drewniany kołek ! - krzyknęła- Chcesz tego ?
Tym razem to Caroline zainterweniowała , wiedząc , że ta dwójka zaraz skoczy sobie do gardeł. Chyba nawet dosłownie.
- Uspokójcie się! - wrzasnęła- Zachowujecie się jak dzieci.
Podziękowałam jej cicho . Ale dzięki tej aferze ( i kilku innym) byłam pewna , że nie zginę. Nie pozwolą mi umrzeć. A ja nie pozwolę zginąć im. ,, Jeden za wszystkich i wszyscy za jednego'' -pomyślałam i zaśmiałam się pod nosem. Z zamyślenia wyrwał mnie zadowolony głos Damona.
- Zaraz wracam- rzucił na odchodne.
Ale po drodze zdążył uśmiechnąć się do mnie. To był bardzo tajemniczy uśmiech. Co on kombinuje? Po chwili wrócił z plikiem kartek.
- Co to ? - zapytałam z zaciekawieniem
-Nic takiego. Musisz to podpisać- podał mi długopis- Oddajemy ci nasz dom
-Co?!- wzięłam głęboki wdech starając się uspokoić
- Och , Eleno , daj spokój. Dzięki temu żaden obcy wampir się tu nie wślizgnie , bez twojej zgody.
Nie chcąc tracić czasu zabrałam się do pracy. Myślałam o moich adoratorach. Oficjalnie nie jestem z żadnym z braci. To musi się zmienić. Jednego kocham bardziej. Którego? Ta odpowiedź jest prosta. Damona. A czy to oznacza , że podjęłam decyzję? Ta odpowiedź również jest łatwa. Nie , nie podjęłam jeszcze decyzji. Ale jeszcze dzisiaj to zrobię.
- Ok .Skończone - powiedziałam.
Usłyszałam dziwny dźwięk. Jakby dwóch szaleńców waliło kijem , nie ,nie kijem . Kamieniem o ściany. Odwróciłam się. Braci już nie było. Zaczęli się bić czy co?
- Stefan? Damon? - zawołałam
- Są tam- powiedziała Bonnie wskazując na drzwi wejściowe , które była otwarte. Otwarte? Przecież dobrze pamiętam , że je zamykałam.
- Wybacz Eleno- odezwał się Stefan zza drzwi - Nie wiem dlaczego , ale nie mogliśmy oddychać.
- Ale ja wiem , tępaku. Nie byliśmy zaproszeni. Eleno , mogłabyś? - poprosił Damon
- Ok , nie ma problemu , ale gdzie jest Caroline? -zamyśliłam się. Damon chrząknął lekko-Oj , no tak , wejdźcie .
- Caroline, jesteś w domu? - spytałam.
-Tak , a co ?
- No to mamy zagadkę- powiedział Damon zacierając ręce z uciechy.
Kątem oka spostrzegłam , że Bonnie nerwowo przewraca kartki
- Gdzieś to widziałam- mruczała pod nosem.- Aha! Jest! Chodźcie i słuchajcie mnie uważnie. Wyjaśnię to swoimi słowami. Ty i ty- wskazała na mnie i Caroline- jesteście siostrami. Czarownice uznały , że skoro łączą was więzy krwi to nic ci się nie stanie , Eleno. Zwłaszcza z jej strony. Jedynym warunkiem jest to , że człowiek musi być sobowtórem. Jasne?
- Jak słoneczko - odpowiedziałam z uśmiechem- Ale jak to możliwe?
-Nie wiem. To chyba na zawsze pozostanie tajemnicą- rzekła Caroline..
To był ciężki dzień , a jam mam jeszcze coś do zrobienia.
- Wybaczcie kochani , ale w domu coś na mnie czeka-powiedziałam zagadkowo.
Spojrzeli na mnie zaciekawieni. Ha ha , pewnie czekali na coś ciekawego. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Co na Ciebie czeka? - spytali chórem
- Jak to co ? Łóżeczko! -
Zaraz do ciebie dołączę
Usłyszałam głos w swojej głowie. Głos Damona. Nie wiem co chciałam osiągnąć , ale skupiłam się i wysłałam mu odpowiedź.
Dobrze
Patrzyłam , jak na jego twarzy maluje się wielkie zdziwienie. Chcąc uniknąć zamieszania przerwałam mu.
Nie mów im.Powiemy rano.
Posłusznie zamknął buzię. Spojrzałam w jego błękitne oczy. Zobaczyłam w nich miłość i akceptację. Uśmiechnęłam się.
- Ja naprawdę muszę już lecieć- powiedziałam
- Podwiozę cię- zaoferował się Damon
Wsiadłam do samochodu wiedząc , że czeka mnie trudna rozmowa.
______________________________________________________________
Oto wasz I rozdział. Jeszcze dzisiaj będą pozostałe 3 posty
Zaczynam czytać twojego bloga ;) Przy najbliższej okazji napiszę co myślę ^^
OdpowiedzUsuń